Zrobiony tuż przed świętami, dopiero teraz doczekał się prezentacji, szalik ze szlufką. Dość długi, że można nim spokojnie sie opatulić i nie trzeba się bawić, żeby wiązanie ładnie wyglądało - wystarczy przeciągnąć przez szlufkę :)
Córka, jak widac na fotkach - mega szczęśliwa i chyba nie będę nic więcej robić, ani dodawać żadnych ozdób.
Szalik dośc długo czekał na swoją kolej - kaszkiet został zrobiony już w październiku. Na szczęście włóczka jest cieplutka (mimoza opus) i nawet w mrozy się świetnie sprawdza (na całe szczęście, bo córka tak sobie tę czapę upodobała, że nie ma mowy o innym nakryciu głowy...).
Teraz w kolejce czekają cieplusie rękawiczki do kompletu, zapowiadaja jeszcze długą zimę, więc powinnam zdążyć ;)
Póki co muszę wydziergać jakąś czapke dla siebie, bo tuż przed świętami załapałam zapalenie zatok, całe święta półprzytomna z bólu chodziłam i dopiero wczoraj lekarza odwiedziłam - biorę grzecznie garść leków, poprawę widać, więc liczę na to, że z tego wyjdę bez drastycznych metod ;)
Przypominam o moim candy - kolejne drobiazgi, które dodam do paczuszek już na ukończeniu :)